Pierwsze próby wykorzystania zwierząt w animaloterapii sięgają już starożytnej Grecji. To właśnie tam w sposób nowatorski wykorzystywano jazdę konną – jako pomoc w uśmierzaniu bólu i pobudzaniu różnych funkcji ludzkiego organizmu.
Późniejsze „przymiarki” do użytkowania zwierząt, jako wsparcia w leczeniu, odbywały się dopiero w VIII wieku, natomiast rozkwit tej dziedziny nastąpił w XX wieku. Po raz pierwszy sformułowanie „pet therapy” pojawiło się dopiero w 1964 roku, a jego twórcą był psychiatra dziecięcy Boris Levinson. To właśnie on opisał możliwość wykorzystania psów w praktyce psychologicznej.
Dzisiaj nikogo już nie dziwią nazwy takie jak dogoterapia czy hipoterapia, a korzyści dla zdrowia fizycznego i psychicznego, które daje nam kontakt ze zwierzęciem, zdają się być przedmiotem raczej niedyskusyjnym. Wsparcie psów czy koni – chociażby w rehabilitacji, nie jest niczym szokującym. To, co jednak wciąż budzi duże zdumienie to felinoterapia, czyli wykorzystanie kota jako terapeuty. Sama nazwa felinoterapia pochodzi z połączenia łacińskiego słowa felis – „kot” oraz greckiego therapeia – „terapia”.
Historia felinoterapii zaczełą się w 1946 roku, kiedy to Nise da Silveira – brazylijska psychiatrka, jako pierwsza wprowadziła na swój oddział kota. Początkowo jednego, ale gdy zauważyła, że mruczek doskonale sprawdzał się w swojej roli, liczbę „zatrudnionych futrzaków” zwiększyła do pięciu.
W Polsce, po raz pierwszy, przeprowadzono zajęcia terapeutyczne z udziałem kota w 2005 roku. Pionierem tej „techniki” był Mirosław Tomasz Wende, hodowca kotów, który w Toruniu, wraz ze swoim kocurem o imieniu Gucio, odwiedzał starsze osoby w ośrodku pielęgnacyjno-opiekuńczym. Prowadził ćwiczenia dla dzieci niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie. Założył też pierwszą fundację „Mruczący Terapeuta” w Olsztynie, która na stałe wprowadziła programy z udziałem kotów, skierowane do ośrodków opieki społecznej i pracy z osobami niepełnosprawnymi.
Obecnie felinoterapia zyskuje coraz większą liczbę fanów. Okazuje się bowiem, że praca z kotami przynosi obiecujące efekty na wielu polach:
- Sama obserwacja mruczka i przebywanie w jego towarzystwie działa na ludzi uspokajająco, a dotyk puszystego futerka obniża w naszym ciele poziom kortyzolu – hormonu stresu, a zwiększa wydzielanie dopaminy i serotoniny – hormonów szczęścia.
- Wyższa temperatura ciała mruczącego terapeuty jest szczególnie przyjemna dla osób dotkniętych chorobami układu krążenia, którym doskwiera uczucie chłodu w kończynach.
- Mruczenie natomiast przyspiesza regenerację kości oraz zmniejsza napięcie mięśni, obniża ciśnienie krwi oraz poprawia ogólne samopoczucie pacjentów.
Koty doskonale sprawdzają się przy wsparciu leczenia osób starszych. Prowadzone badania pokazują, że obecność mruczka zmniejsza poczucie samotności, ale także zachęca pacjentów do niewielkich aktywności takich jak: karmienie czy rzucanie zabawek.
Ale nie tylko! Wyniki badań opublikowanych w 2021 roku pokazały, jak dobry wpływ mają koty na dzieci w spektrum autyzmu. Obserwacje prowadzone przez osiemnaście tygodni udowodniły, że obecność kota w domu doprowadziła u badanych dzieci, do znacznego wzrostu empatii oraz spadku zachowań agresywnych i lękowych.
Co również bardzo interesujące – kototerapia znalazła zastosowanie nawet w programach resocjalizacyjnych i ośrodkach zamkniętych. W pewnym eksperymencie, prowadzonym w USA, wybrana grupa więźniów jeździła do schroniska by opiekować się kotami – karmić je, bawić się z nimi, sprzątać ich otoczenie. Rezultaty tych działań okazały się bardzo obiecujące. Uczestnicy po zakończeniu tej nowatorskiej terapii byli nie tylko spokojniejsi i lepiej panowali nad swoimi emocjami, ale też wracali na kryminalną drogę rzadziej niż osoby, które nie brały udziału w tym programie.
Inny eksperyment pokazał, że felinoterapia dobrze się sprawdza również w ośrodkach odwykowych. Uzależnieni od alkoholu często mają problem z okazywaniem uczuć, cierpią na samotność i depresję. Kot wzbudza zaufanie, uspokaja i co najważniejsze… nie ocenia. Uczestnicy takich terapii wychodzili z nich bardziej empatyczni i otwarci na świat.
O tym jak daleko działa „kocia moc” pokazały badania przeprowadzone w 2015 roku przez Indiana University Bloomington. Wykazano w nich, że nawet oglądanie filmików z kotami w internecie może służyć jako forma cyfrowej terapii – poprawia bowiem nasze samopoczucie i zwiększa poziom energii.
Podsumowując – warto mieć kota, bo oprócz wiernego przyjaciela zyskujemy też puchatego terapeutę 😉
Bibliografia:
von Muggenthaler E. (2001): The felid purr: A healing mechanism? The Journal of the Acoustical Society of America 110, 2666.
Gretchen K Carlisle, Rebecca A Johnson i in. (2021): Exploratory Study of Cat Adoption in Families of Children with Autism: Impact on Children’s Social Skills and Anxiety. J Pediatr Nurs 2021 May-Jun: 58:28-35.
Magiera A., Penar W., Klocek Cz. (2018): ,,Animaloterapia jako współczesna forma użytkowania zwierząt w celu poprawy zdrowia człowieka” – Sztuka Leczenia, Nr. 2 (tom 33), ISSN 1234-7175 s. 85–89
Goleman M., Drozd L., Karpiński M., Czyżowski P. (2012): Felinoterapia jako alternatywna forma terapii z udziałem zwierząt. Medycyna Weterynaryjna, 68 (12): 732–735.
Tomaszewska K., Bomert I., Wilkiewicz-Wawro E. (2017): Feline-assisted therapy: Integrating contact with cats into treatment plans. Polish Annals of Medicine, 24(2), 283–286.
Perelle I. B., Granville D. A.(1993): Assessment of the effectiveness of a pet facilitated therapy program in a nursing home setting. Soc. Anim. 1, 91-100.
Jessica Gall Myrick (2015): Emotion regulation, procrastination, and watching cat videos online: Who watches Internet cats, why, and to what effect? Computers in Human Behavior Volume 52, November 2015, Pages 168-176